W 2013 r. moja rodzina w końcu miała dość. Sprzedali mojego srebrnego Forda Rangera z 2008 roku, zużytego od wielu kilometrów jazdy po narkotyki. Z małego pokoju, w którym spałem, pielęgnowałem kaca i skrywałem setki sekretów, zrobili biuro. Powiedzieli, żebym się z nimi nie kontaktował, dopóki nie wytrzeźwieję na trzy miesiące, a nawet gdy to osiągnę, przez rok chcieli się ze mną kontaktować tylko za pośrednictwem poczty tradycyjnej.

Dym unoszący się z moich nozdrzy cuchnął roszczeniowością.

Jak moja rodzina mogła mi to zrobić? Czy im na mnie nie zależy?

Pomyślałem, że to też brzmi ostro. Ale surowość nie ma nic wspólnego z tym, przez co przeszła moja rodzina w ciągu wielu lat poprzedzających tę chwilę. Zawsze krzywili się na moje wymówki dotyczące braku pieniędzy, kłamstwa, którymi tłumaczyłem nieobecność na uroczystościach rodzinnych, oraz na moją irytującą postawę i roszczeniowość. Chociaż w tamtym czasie zachowywałem się tak, jakby te zachowania były czymś normalnym. Okazało się, że moja rodzina sama przyswoiła sobie po drodze kilka negatywnych mechanizmów radzenia sobie z problemami. Z czasem jednak zaczęli pracować nad sobą i w końcu otrzymali wystarczającą pomoc, by przełamać i ustalić pewne granice (które teraz lubimy nazywać "unikaniem" mnie).

Choroba rodzinna

Kiedy członkowie rodziny siedzą w agonii, patrząc, jak ich bliscy ulegają autodestrukcji, w końcu nabierają negatywnych nawyków i nieprzystosowawczych zachowań, które odgrywają rolę w uzależnieniu - fizycznie, emocjonalnie lub psychicznie. W ten sposób powstaje bezpieczne, uspokajające miejsce, w którym członkowie rodziny mogą sobie poradzić. Podczas gdy może pojawić się szereg negatywnych emocji, takich jak przerażenie, strach, złość, lęk, wstyd czy poczucie winy, życie członków rodziny ulega zakłóceniu. Ich codzienne obowiązki zaczynają krążyć wokół osoby z zaburzeniami spowodowanymi nadużywaniem substancji. Tworząc nowe umiejętności radzenia sobie z problemami, rodzina zaczyna przystosowywać się do nie do końca normalnej sytuacji związanej z uzależnieniem i rozwija umiejętności, które nie sprzyjają ich własnemu zdrowiu i bezpieczeństwu. Współuzależnienie, umożliwianie, zaprzeczanie i inne niedostosowane zachowania narażają na niebezpieczeństwo całą rodzinę.

Moja rodzina przejawiała zachowania niedostosowawcze z obawy, że umrę. Ale to właśnie te zachowania tak naprawdę mnie zabijały.

Moje niedostateczne funkcjonowanie wywołało u mojej mamy szereg nadfunkcjonalnych zachowań. Była bardziej kontrolująca, zestresowana, niespokojna i gotowa zrobić wszystko, by upewnić się, że jestem w zasięgu wzroku, by czuć się bezpiecznie i pewnie. Dopóki byłam w zasięgu ręki, czuła się dobrze - nieważne, czy oznaczało to dawanie mi pieniędzy na paliwo (w głębi duszy wiedziała, że prawdopodobnie przeznaczy je na mój nałóg), czy akceptowanie moich wymówek, żeby nie wszczynać kłótni. Kierowała się strachem, ale to właśnie jej strach przyczynił się do mojej śmierci.

Mój ojciec żył w mieście zaprzeczeń. Jako najbardziej dowcipna osoba, jaką kiedykolwiek spotkałem, mój ojciec minimalizował moje zachowania, żartując z nich wszystkich. Kiedy patrzysz, jak ktoś bliski zmaga się z uzależnieniem, czujesz się bezsilny - i dokładnie tak się czuł. Rozładowując napięcie i nieprzyjemne uczucia, które mogły pojawić się w związku z jego komedią, pozwolił, aby moje nieprzewidywalne zachowania pozostały niezmienne.

Jedno z rodzeństwa stawało się wyzywające, a drugie ciche. Podczas świąt jedno z nich piło ze mną i wdawało się w kłótnie z członkami mojej rodziny, odwracając moją uwagę, abym mógł uciec i kontynuować swój nałóg. Drugie z rodzeństwa stało się ciche, wycofane i akceptowało niektóre z moich zachowań. Unikała wszelkich interakcji i w końcu mnie wspierała (nie pomogło to, że wmówiłem jej, że mogę pić jak normalny człowiek).

Granice

Z czasem moja rodzina uświadomiła sobie, że jest chora, choć wiele rodzin, z którymi miałem do czynienia, potrafi żyć w takich rolach przez lata - stając się nową normą. Chociaż nie każda rodzina musi sprzedać samochód bliskiej osoby lub całkowicie zerwać kontakt z jej członkiem, często jest to konieczne, aby osoba uzależniona mogła uzyskać potrzebną pomoc. Wyznaczanie granic i tworzenie nowych zachowań może być niewygodne, bolesne i niewiarygodnie trudne do przełamania dla rodziny, a moja nie była wyjątkiem. W ciągu tych trzech miesięcy, w czasie świąt Bożego Narodzenia, moja utytułowana jaźń dzwoniła do rodziny i narzekała, jak okropne jest moje życie bez samochodu - dziś mogę zapytać rodzinę, jak minęły im święta. Ostatecznie dali się na to nabrać i zaczęli się zachowywać w niewłaściwy sposób. Stali się zmartwieni, przestraszeni, przerażeni i przez krótką chwilę myśleli o ponownym otwarciu komunikacji. Z pewną pomocą i wskazówkami zresetowali czas, w którym nie będziemy rozmawiać, i znowu mnie wkurzyli.

Stworzenie tych cienkich linii w naszym związku sprawiło, że teraz to ja byłam odpowiedzialna za swoje czyny. Kto miał mnie ratować? Kto tym razem będzie mnie ratował i usprawiedliwiał? To wszystko zależało teraz ode mnie i od zasobów, które zdobyłem w mojej nowo odnalezionej trzeźwej społeczności. Odcięcie mnie na jakiś czas od ich życia pomogło im lepiej skupić się na sobie i wykonać pracę, którą musieli wykonać. Granice wyznaczone przez moją rodzinę wywołały gniew - ale moja rodzina była gotowa odsunąć na bok swoje obawy związane z moją reakcją na te granice, aby system rodzinny mógł się uzdrowić i ostatecznie uratować mi życie.